Mariusz Hermansdorfer

Rysunki Konrada Jarodzkiego

Dwa lata temu Muzeum Sztuki Aktualnej zorganizowało retrospektywną wystawę Konrada Jarodzkiego. Ekspozycja ta pokazała konsekwentny rozwój drogi artystycznej, której początek wyznaczały konstrukcje zwarte, a koniec – zupełnie rozbite. Destrukcja form była wówczas wynikiem wewnętrznego zróżnicowania elementów. Drążona od środka materia rozpadała się na wiele części i krążyła po powierzchni płótna w sposób przypadkowy.

W namalowanych potem obrazach Konrad Jarodzki kontynuował to zagadnienie i na monochromatycznym tle umieszczał kilka małych kształtów. Znikały one stopniowo z pola widzenia i zostawała tylko neutralna płaszczyzna, na której mógł się zacząć nowy akt rozpadu lub budowy. Mogło też nic nie nastąpić i wtedy obrazy artysty byłyby swoistą odmianą unizmu. Tak czy inaczej Jarodzki znalazł się w punkcie zwrotnym i musiał ten problem rozstrzygnąć. Zrobił to w sposób nieoczekiwany – wrócił do zwartej formy, którą ponownie rozbija.

Przemiany te są jednak diametralnym zaprzeczeniem poprzedniego procesu. W pierwszym wypadku rozpad materii był wynikiem reakcji organicznych, następował w środku kształtu i stamtąd wychodził na powierzchnię. Teraz odwrotnie. Biologiczna tkanka niszczona jest z zewnątrz, wchłaniana przez przestrzeń, która zyskuje tu aspekt surrealistyczny. Zanik formy przebiega bowiem na ogromnym obszarze, w pustce przesyconej światłem, gdzie nie ma żadnych punktów oparcia. Są tylko dwie przeciwstawne siły – materia i przestrzeń, to, co sprawdzalne, i to, co niewymierne.

Przechodzenie fragmentów ciała organicznego w nicość odbywa się systematycznie i nie pozostawia żadnych śladów. Kształt traci poszczególna część, obnaża strukturę wnętrza, łączy się z próżnią kilkunastoma odnogami. Pokazywany jest przy tym w różnych planach, w zbliżeniach, które ujawniają pulsacje tkanek, w perspektywicznym oddaleniu, kiedy tworzy nieregularną, mięsistą bryłę.

Po pewnym czasie zniszczone miejsca wypełniają się nowymi komórkami, rozrastają wzdłuż i wszerz, łączą z głównym organizmem. W trakcie tej metamorfozy powstaje inny układ form, które znowu poddawane są działaniu destruktywnemu. Jedna reakcja wywołuje więc natychmiast drugą i proces ten przedłuża się w nieskończoność.

Dwadzieścia osiem wersji tego procesu zaprezentowano na niedawnej wystawie. Nie należy jednak zapominać, że był to fragment całości i pierwsza informacja o nowych poszukiwaniach Konrada Jarodzkiego.

Konrad Jarodzki: Rysunek. Muzeum Sztuki Aktualnej, lipiec 1969. 

ŹRÓDŁO:

Tekst opublikowany w miesięczniku „Odra” 1969, nr 9, s. 125, 126.